Od 2020 r. wprowadzono zakaz sprzedaży miału odbiorcom indywidualnym, lecz niestety w związku z kryzysem energetycznym wraca do oferty. Klienci sklepu PGG kupią miał węglowy, który wycofany ze sprzedaży detalicznej w 2020 r. w trosce o klimat.
O cenach i dostępności ekogroszku regularnie piszemy w od kilku miesięcy, ale teraz problem jest znacznie szerszy i poważniejszy. Kupienie jakiegokolwiek rodzaju węgla po rozsądnej cenie graniczy z cudem. Stawki osiągają kosmiczne poziomy, a mimo to opał całkowicie wywiało ze składów. Polacy odchodzą z kwitkiem, snując teorie spiskowe o zakazie sprzedaży węgla, a internet zamienił się w ścianę płaczu Dziś rano chciałam kupić ekogroszek w składzie opału. Właściciel składu nie sprzedał mi ani worka, informując, że jest zakaz sprzedaży węgla, nie wiadomo na jak długo. Czy o oznacza że moja rodzina będzie teraz marznąć? – pisze jedna z internautek. Ktoś inny dodaje: Rozumiem zakaz sprowadzania ruskiego węgla do Polski, ale na Boga czym mam ogrzać własną rodzinę?? Ceny jak z kosmosu i nie na kieszeń zwykłego Polaka, to jeszcze zakaz sprzedaży i kupna. Inny szybko szacuje koszty ogrzewania: Wytłumaczcie emerytom: ceny węgla rok temu 1200 zł, a w tym roku będzie po 3000 zł, koszt ogrzewania małego domu ok 100 m2 z 3000 zł wzrośnie do 12000 zł, to już nie jest wq…, to zaczyna być tragedia… To tylko mały wycinek wpisów w social mediach zdenerwowanych Polaków, którzy bardzo chcą się zabezpieczyć przed kolejnym sezonem grzewczym. Ale nie mogą. Bo albo węgiel jest bardzo drogi albo go po prostu nie ma na stanie i trzeba czekać. Nie wiadomo, jak długo. Cena węgla już dwa razy wyższa niż rok temu Ceny węgla w portach ARA od kilku tygodni przyspieszyły. Obecnie za tonę czarnego złota trzeba zapłacić już ponad 327 dol. Tymczasem jeszcze 1 kwietnia obowiązywała cena na poziomie 264,5 dol. Mamy zatem do czynienia ze wzrostem ponad 23-procentowym w zaledwie trzy tygodnie. Patrząc z nieco dalszej perspektywy, jest jeszcze ciekawiej. Bo rok temu w portach ARA za tonę węgla trzeba było płacić ok. 74 dol. To w porównaniu z obecną ceną oznacza wzrost o ok. 342 proc. poleca W Polsce wcale nie jest lepiej. Polski Alarm Smogowy sprawdził ceny węgla, pelletu i drewna kawałkowego w 32 składach we wszystkich województwach. I wyszło, że tylko od stycznia do kwietnia 2022 r. węgiel podrożał o 26 proc., pellet o 19 proc., a drewno kawałkowe o 24 proc. Patrząc rok do roku, różnice cenowe są jeszcze większe. W porównaniu ze styczniem 2021 r. węgiel zdrożał o 101 proc., pellet o 89 proc., a drewno kawałkowe o 74 proc. Na bardzo atrakcyjne ceny można liczyć jedynie w sklepie Polskiej Grupy Górniczej. Tutaj za węgiel typu orzech, pakowany luzem zapłacimy nawet poniżej 900 zł za tonę. Z kolei zakup za pośrednictwem PGG ekogroszku to wydatek rzędu 1000-1200 zł. jest więc znacznie taniej niż gdzie indziej. Wszak kwietniowe doniesienia Kalkulatorów Budowlanych wskazują, że najtańszy ekogroszek kupimy w okolicach 1600-1700 zł. Za najdroższy w województwach mazowieckim, mazurskim, podlaskim i pomorskim trzeba zapłacić ponad 2000 zł. Ale w sklepie PGG jest inny problem. Przy każdej pozycji widnieje adnotacja: brak towaru. Chociaż widoczna jest też informacja, że towar jest sukcesywnie uzupełniany. Trzeba też liczyć na łut szczęścia, żeby do sklepu PGG w ogóle się dostać. A to nie jest zawsze możliwe, żeby tak się stało należy wstrzelić się w okienko. Inaczej przeczytamy komunikat PGG: Przepraszamy, spróbuj ponownie później. Brak węgla i energii w Polsce Trudno wyrokować, kiedy sytuacja wreszcie się uspokoi. Po rosyjskiej agresji na Ukrainę rynek energetyczny stał się wyjątkowo niestabilny. Wiele krajów, chcąc przestać kupować energię z Rosji, szuka alternatywnych kierunków zakupów. I przed takim wyzwaniem stoi też Polska, która tylko od 2018 r. sprowadziła z Rosji aż 42 mln t węgla (najwięcej w 2018 r. – 13,5 mln t, a najmniej w 2021 r. – 8,3 mln t). Udział rosyjskiego węgla w całym imporcie tego węgla jeszcze w 2015 r. wynosił 59 proc., ale w 2020 r. – już 73 proc. Jak można zasypać tę dziurę? Na rodzime kopalnie raczej nie mamy co liczyć, bo prezes PGG Tomasz Rogala już wcześniej zadeklarował zwiększenie produkcji maksymalnie o 1,5 mln t w skali roku. Więcej oznacza spore inwestycje w górnictwo. Nie ma też co zerkać w stronę przykopalnianych zwałów węgla. Owszem, zgodnie z danymi Fundacji Instrat rok temu, w kwietniu 2021 r. było tam 5,56 mln t. Ale z miesiąca na miesiąc tego węgla ubywało i w lutym 2022 r. było go raptem 1,39 mln t. Inna sprawa, że Polska nie ma przecież nieograniczonego dostępu do składów węgla. I tutaj też niezbędne będą odpowiednie nakłady finansowe. Z dostępem do polskiego węgla też jest coraz trudniej. Teraz to się jeszcze opłaca, ale jak będzie w następnych latach? Bez odpowiednich nakładów inwestycyjnych taka wizja nie ma szans powodzenia – komentuje ekonomista Marek Zuber. Oszczędzanie albo blackout, wybieraj, Polaku Aby braki węgla jakoś nadrobić, rząd dogaduje się z Australią. W kolejce czeka też RPA. Nie do końca wiadomo, jak te rozmowy się potoczą. Pewne za to jest to, że cena węgla w kolejnych miesiącach z pewnością się nie uspokoi. Steve Hulton, wiceprezes ds. węgla w Rystad Energy, wylicza że jeszcze w tym roku za tonę węgla trzeba będzie zapłacić nawet 500 dol. Podobnie jest z ekogroszkiem. Tutaj możemy być za chwilę świadkami kolejnej fali podwyżek, jeśli rząd zdecyduje się na nowe normy jakości paliw. Decyzja ma zapaść do końca kwietnia. Nieprzypadkowo prezes PGG Tomasz Rogala zaleca teraz Polakom energetyczną oszczędność. Jego zdaniem to obecnie jedyna, skuteczna recepta na ograniczenie importu z Rosji. To jest konieczne, bo energii zabraknie – snuje pesymistyczne wizje. Jak te oszczędzanie miałoby wyglądać? Rogala proponuje ograniczenie prędkości na drogach o 10 km na godzinę, a także przywrócenie płacy zdalnej, gdzieś się tylko da, żeby w ten sposób ludzie się mniej przemieszczali i jednocześnie zużywali mniej energii.
Skorzystaj z największego serwisu ogłoszeniowego w Polsce! miał węglowy - kupuj lub sprzedawaj jeszcze wygodniej w kategorii Pozostałe Ogrzewanie!
To, co obserwujemy na rynku samochodów używanych jest niczym, w porównaniu z tym, co stanie się w momencie, kiedy zakaz aut spalinowych wejdzie w życie. Zapewne zauważyliście wzrost cen aut używanych w ostatnim czasie. A przecież samochody spalinowe nie zostały jeszcze zabronione, i nie zostaną przez najbliższe 15 lat. Po prostu nieco, trochę, nieznacznie spadła ich dostępność z powodu problemów z łańcuchami dostaw i półprzewodnikami. Tyle wystarczyło, żeby ceny aut używanych ruszyły w górę jak winda w biurowcu o 8:30 rano. A wiecie, co z cenami aut używanych zrobi zakaz sprzedaży aut spalinowych? Już teraz będziemy mieli ciekawe pole do obserwacji, ponieważ Peugeot i Citroen zarzuciły sprzedaż spalinowych vanów z serii Berlingo/Partner oraz większego modelu Traveller/Spacetourer. Z wielkim zainteresowaniem obserwuję, jak zachowują się ceny tych pojazdów. W 2019 r. za nowego Peugeota Travellera albo Citroena Spacetourera trzeba było zapłacić ok. 140 tys. zł. Dziś w ofercie jest tylko wersja elektryczna za ponad 240 tys. zł w bazie, łatwo przebić 300 tys. zł. Jak kształtują się ceny Citroenów Spacetourerów z lat 2017-2018? Otóż kosztują one 107 tys. zł (mega okazja), 140 tys. zł (praktycznie tyle co nowy), 180 tys. zł za auto z przebiegiem 120 tys. km, albo prawie 185 tys. zł za egzemplarz 5-letni, czyli drożej niż kiedy był nowy. A to jest jeden przypadek w skali całego rynku. Teraz wyobraźmy sobie, że tak się zdarzy ze wszystkimi samochodami. Oczywiście data 2035 r. jest czysto teoretyczna Większość producentów już w okolicach roku 2030 zaprzestanie sprzedaży aut spalinowych w Europie, bo po prostu nie będzie to opłacalne. Poszczególne kraje członkowskie i nieczłonkowskie, jak Wielka Brytania, również planują zakaz sprzedaży aut spalinowych wcześniej, np. od 2027 r. (Norwegia) albo od 2030 r. (Brytowie). Kiedy ludzie zorientują się, że w salonie jest w sprzedaży ostatnia generacja auta spalinowego i następnej już nie będzie, rzucą się zapewne do jej kupowania, co oczywiście skłoni producenta do podniesienia cen – po pierwsze z powodu wyższego popytu, po drugie – będzie się bać kar za nadmierną emisję CO2. To będzie pierwsze wywrócenie się wszystkiego do góry kołami. A potem nastąpi dzień zero i po tym dniu auta spalinowe będą już tylko dostępne jako używane Nie chcecie sobie nawet wyobrażać, jak to będzie wyglądać. Każdy, kto będzie posiadał względnie nowoczesny samochód spalinowy, uzna, że ma supercenne rzadkie dobro, niemal jak ze złota. W razie odsprzedaży będzie więc żądał ceny nie tyle horrendalnej, co z innej galaktyki. VW Golf VIII, e-TSI, stan idealny, 260 tys. zł. Dlaczego by nie? A nowego pan kupisz? I tym sposobem rynek aut używanych z silnikami spalinowymi stanie w miejscu. Każdy będzie kisił swoją spalinówkę i niechętnie nią jeździł, bo „takich już nie robią” i „wartość mu spadnie”. Nikt nie bierze jednak pod uwagę, że w tym czasie gusta klientów mogą się już bardzo zmienić, podobnie jak infrastruktura. Może wcale nie będzie już takiej sieci stacji benzynowych, albo paliwo będzie reglamentowane? Trudno to przewidzieć. W każdym razie ci, którzy sądzą, że kisząc auta spalinowe dorobią się fortuny, mogą srodze się zdziwić. A potem, za jeszcze parę lat pojawią się ogłoszenia: za 1000 euro powiem wam, gdzie stoi auto spalinowe, z którego można wymontować silnik… Czytaj również: Plakatowe superauta: nikt nie ma tak imponujących żaluzji, jak Ferrari Testarossa Minister Anna Moskwa mówi o tańszym węglu. Sprawdzamy, ile teraz trzeba zapłacić na składach. Foto: Brunner, Robert Bartosiewicz / newspix.pl. Nic tak nie rozpala w tym sezonie grzewczym Zakaz sprzedaży miału zmieni rynek? Od 1 lipca w życie wchodzą przepisy wprowadzające zakaz sprzedaży miału, czyli najtańszego paliwa, jakim Polacy ogrzewają swe domy. Zużycie miału szacowane jest na ok. 7, 2 mln ton. REKLAMA Już za kilka dni w życie wejdą przepisy zakazujące sprzedaży miału węglowego. Zakaz dotyczy gospodarstw domowych oraz kotłów o mocy poniżej 1 megawata. Wprowadzone przepisy mogą skutecznie wpłynąć na decyzje o wymianie starego pieca na nowy, ekologiczny, na pellet. Po wprowadzeniu zakazu do dyspozycji kupujących pozostaną jedynie droższe paliwa. Branża przypuszcza, że będzie to sprzyjać powstaniu szarej strefy. Czytaj również: Gdzie kupić dobry pellet? Sprawdź na naszej mapie! Jak wskazują dane Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla co roku w Polsce spalano ponad 7, 2 mln ton miału węglowego. Jest to rynek o wartości ponad 6 mld zł. Tym najtańszym paliwem zasilanych jest ponad 24 tys. urządzeń o mocy poniżej 1 MW funkcjonujących w małych i średnich firmach plus tysiące w domach prywatnych. Dlatego to dobry moment dla producentów kotłów i pelletu na szeroką akcję promocyjną, sprzedaż i montaż nowoczesnych urządzeń grzewczych. Dofinansowanie pozyskać można np. z programu „Czyste Powietrze”. Przypominamy, że od 1 lipca br. miał węglowy będą mogły kupić jedynie osoby oraz firmy, które przedstawią zaświadczenia dowodzące, że posiadają instalacje spalania o mocy nominalnej co najmniej 1 MW. Chcesz wiedzieć więcej? Dlatego czytaj Magazyn Biomasa. W internecie za darmo: Inne wydania Magazynu Biomasa znajdziesz tutaj. Dlatego kliknij i czytaj! Źródło: Zdjęcie: Shutterstock This post is also available in: Doliczając do tego gospodarstwa domowe, które wykorzystują do ogrzewania miał węglowy, można zauważyć, że z dniem 1 lipca 2020 r. dziesiątki tysięcy urządzeń zostaną pozbawione możliwości zakupu preferowanego rodzaju paliwa grzewczego. 18 czerwca 2020, 07:30 Energetyka – Już od 1 lipca nie będzie można sprzedawać miału z węgla kamiennego do gospodarstw domowych i instalacji o mocy do 1 MW – ostrzega Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla. – Racjonalnym wyjściem z tej sytuacji jest przedłużenie przez ministra klimatu obowiązywania norm jakościowych dla miałów węglowych o co najmniej dwa lata – Fot. Flickr Zakaz sprzedaży miałów pomimo opóźnień dotacji na wymianę pieców Czarny scenariusz dla klientów składów opału najprawdopodobniej jednak się ziści. Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Energii z dnia 27 września 2018 roku w sprawie wymagań jakościowych dla paliw stałych tylko do 30 czerwca 2020 roku obowiązują normy określone dla miałów węglowych. Po tym czasie normy te przestają obowiązywać, a to oznacza, że zgodnie z ustawą z dnia 25 sierpnia 2006 roku o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw, już od 1 lipca nie będzie można sprzedawać miału z węgla kamiennego do gospodarstw domowych i instalacji o mocy do 1 WM. Minister klimatu, jako jedyny organ mający kompetencje do przedłużenia obowiązywania norm jakościowych dla węgla, mimo licznych apeli przedsiębiorców oraz gospodarstw domowych wykorzystujących miały węglowe, nie podjął żadnych działań w tej sprawie. W rezultacie od dnia 1 lipca 2020 roku konieczne będzie zaopatrzenie się w inny rodzaj paliwa, które spełnia wszystkie wymogi formalne, ale jednocześnie jest przy tym znacznie droższe. Ekomiały oraz groszek z węgla kamiennego mogą kosztować nawet dwukrotnie więcej niż zwykłe miały, które można oglądać na przykopalnianych zwałach. Rozregulowanie rynku miały energetycznego oraz powiększenie szarej strefy przez zakaz sprzedaży miałów węglowych Miał węglowy jest wciąż jednym z najtańszych rodzajów paliwa dostępnego na rynku – najczęściej wykorzystywanym przez gospodarstwa domowe i przedsiębiorców. W samym sektorze małych i średnich przedsiębiorców znajduje się ok. 24 tys. urządzeń grzewczych o mocy nominalnej spalania poniżej 1 MW, a zużycie miałów w tych urządzeniach szacowane jest na 7 mln 250 tys. ton na rok. To mniej więcej tyle, ile obecnie leży na przykopalnianych zwałach. Po 30 czerwca 2020 roku ten rynek zniknie, a setki tysięcy użytkowników urządzeń grzewczych wraz z gospodarstwami domowymi, zostanie pozbawionych dostępu do najtańszego paliwa grzewczego. Zmiana ta będzie bardzo odczuwalna. Wciąż bardzo wielu użytkowników nie jest nawet świadoma tego, że od lipca nie będzie mogła nabyć paliwa do swojego urządzenia grzewczego. Również czas pandemii COVID-19 i kryzysu gospodarczego z nią związanego, sprawia, że efektywność przyjętego założenia dotyczącego redukcji ilości paliw stałych w obrocie będzie bardzo znikoma. Wpływ na to ma przede wszystkim kondycja finansowa użytkowników instalacji grzewczych o mocy do 1 MW, a także tempo w jakim ta zmiana zostaje wprowadzona. Kupujący miały z węgla kamiennego wybierają ten rodzaj paliwa z bardzo prostego względu jakim jest cena. Jest to element, który pozwala zmieścić się w określonym budżecie – zarówno przedsiębiorstwa jak i gospodarstwa domowego. Dla przedsiębiorców niska cena surowców energetycznych jest jednym z elementów konkurencyjności zarówno na rynku krajowym jak i zagranicznym, a wzrost kosztów stałych może mieć wpływ na wzrost cen towarów i usług. Użytkownicy urządzeń grzewczych wykorzystujących miały z węgla kamiennego przez zakaz ich sprzedaży, nie zmienią z dnia na dzień rodzaju paliwa grzewczego, bo to wiąże się z ogromnym kosztem w zakresie samego paliwa, a dodatkowo będzie wiązało się często z koniecznością wymiany urządzenia grzewczego. Ten czynnik spowoduje wzrost zakupu taniego paliwa wątpliwej jakości na czarnym rynku, omijając przy tym oficjalną dystrybucję paliw stałych. W ten sposób dojdzie do rozregulowania rynku węgla oraz wpływów z podatków. Ofiarami zakazu sprzedaży miałów węglowych będą korzystający z tego paliwa, ale skutki odczujemy wszyscy Zakaz sprzedaży miałów węglowych mocno wpłynie na działalność przedsiębiorców wykorzystujących ten rodzaj paliwa w swoich urządzeniach grzewczych, gdyż będzie to wiązało się z koniecznością modernizacji instalacji grzewczej, a także wzrostem kosztów stałych w prowadzeniu działalności gospodarczej. Nagła potrzeba wymiany instalacji grzewczej będzie niewątpliwie odczuwalna w finansach przedsiębiorstw. Również gospodarstwa domowe mocno odczują zakaz sprzedaży miałów węglowych. Przez pandemię COVID-19 sytuacja finansowa gospodarstw domowych uległa pogorszeniu, a gospodarstwa wykorzystujące miały węglowe jako paliwo grzewcze, często należą do tych mocno ograniczonych w wysokości budżetu domowego. Nie będą one mogły pozwolić sobie na nagłą zmianę paliwa grzewczego oraz wymianę urządzeń grzewczych, bo nie pozwoli im na to budżet. Przez co gospodarstwa domowe zostaną postawione w sytuacji, w której zakup paliwa grzewczego w szarej strefie będzie jedynym rozwiązaniem. Przez trudną sytuację ekonomiczną użytkowników miałów węglowych, może pojawić się problem spalania odpadów, a także paliw wątpliwej jakości, pochodzących z szarej strefy. Zatem walcząc o poprawę jakości powietrza sprowokuje się jego znaczne pogorszenie. Polska nie jest gotowa na gwałtowne odejście od węgla W 2018 roku ruszyła w Polsce pierwsza odsłona programu „Czyste Powietrze”. Program ten zakładał dofinansowania w zakresie termomodernizacji budynków mieszkalnych oraz przekształcenia instalacji grzewczych w sprzyjające ekologicznym standardom. Pomimo dobrych założeń, program nie spotkał się z szerokim odbiorem, a decydujący się skorzystać z jego oferty musieli przejść przez wiele formalności, a także spełnić ściśle określone warunki programu. „Czyste Powietrze” nie spełniło swojego celu, jakim jest przystosowanie budynków do ekologicznych źródeł zużycia energii. By poprawić sytuację związaną z jakością powietrza w Polsce, w maju 2020 roku rząd ogłosił program „Czyste Powietrze który jest zmodyfikowaną wersją pierwszej edycji. Założenia programu oraz metoda ich wykonania są dobre, jednak by doprowadzić do transformacji energetycznej w Polsce, program musi działać przez co najmniej dwa-trzy lata. Dopiero po tym czasie będziemy mogli odczuć pierwsze efekty programu. Wynika to z czasochłonności oraz ograniczonej liczbie specjalistów w zakresie termomodernizacji budynków. Pomimo istnienia programów wspomagających przekształcenia urządzeń grzewczych w urządzenia ekologiczne, wiele podmiotów nie jest gotowych finansowo na modernizację energetyczną. Wynika to przede wszystkim ze znacznie wyższych kosztów montażu i eksploatacji ekologicznych urządzeń grzewczych. Zatem zakaz sprzedaży miałów z węgla kamiennego ma sens jedynie w momencie, kiedy kraj jest w pełni gotowy w zakresie infrastruktury do przejścia na inny rodzaj paliwa grzewczego. W tym momencie takiej gotowości w Polsce nie ma, a także jest duża niepewność związana z kryzysem wywołanym przez COVID-19. Zakaz sprzedaży miałów węglowych jest jedynie odcięciem użytkowników od oficjalnej dystrybucji paliwa grzewczego, natomiast nie rozwiązuje problemu związanego z wykorzystaniem miałów węglowych do spalania. Korzystanie z tego rodzaju paliwa nie zostanie zaprzestane wraz z wejściem w życie zakazu sprzedaży miałów węglowych od 1 lipca 2020 r. Racjonalnym wyjściem z tej sytuacji jest przedłużenie przez ministra klimatu obowiązywania norm jakościowych dla miałów węglowych o co najmniej dwa lata, by dać czas podmiotom, których to dotyczy, na przystosowanie swojej infrastruktury do nowego rodzaju paliwa grzewczego. Dotychczas jednak, pomimo wielu apeli i próśb ze strony przedsiębiorców oraz gospodarstw domowych, Minister klimatu nie wyraził woli na wydłużenie obowiązywania norm jakościowych dla miałów węglowych. Z badań przeprowadzonych na zlecenie Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla (IGSPW) wynika, że od 2018r. w Polsce miał węglowy jest najczęściej używanym paliwem do kotłów, a jego roczne zużycie szacowane jest na przeszło 7,25 mln ton. Rząd wyco­fu­je się z zaostrze­nia norm jako­ści węgla. Zostaje nazwa eko­gro­szek, któ­ra wie­lu Polaków wpro­wa­dza w błąd, ponie­waż koja­rzy się nie­słusz­nie z eko­lo­gią. Sprzedawcy ofe­ru­ją też “eko­miał”, a będą mogli sprze­da­wać gospo­dar­stwom domo­wym tak­że zwy­kły miał węglo­wy – wyni­ka z zapo­wie­dzi ministerstwa. Miał węglo­wy został zaka­za­ny w sprze­da­ży gospo­dar­stwom domo­wym dwa lata temu. Ministerstwo Klimatu i Środowiska teraz zamie­rza cza­so­wo pozwo­lić, by Polacy kupo­wa­li taki węgiel. Chodzi o mia­ły o wymia­rze ziar­na 1 ÷ 31,5 mm. Teraz mini­mal­ny wymiar ziar­na wyno­si 3 mm. Minister Anna Moskwa uza­sad­nia pro­jekt znie­sie­nie zaka­zu sprze­da­ży mia­łu węglo­we­go obec­ną wyjąt­ko­wą sytu­acją, czy­li woj­ną za naszą wschod­nią gra­ni­cą. Embargo wpro­wa­dzo­ne przez rząd na import węgla z Rosji spo­wo­do­wa­ło, że Polacy mogą mieć pro­blem z kup­nem na zimę węgla opa­ło­we­go. To – zda­niem mini­ster Moskwy – może się przy­czy­nić do wzro­stu ubó­stwa ener­ge­tycz­ne­go, ale rów­nież obni­że­nia stan­dar­dów środowiskowych. Miał, ekomiał, ekogroszek Niestety, spa­la­nie mia­łu w domo­wych pie­cach tak­że przy­czy­ni się do pogor­sze­nia jako­ści powie­trza i co za tym idzie – wpły­wu na zdro­wie Polaków. W roz­po­rzą­dze­niu z 2018 roku zawar­tość popio­łu dla mia­łu węglo­we­go usta­lo­no do 28 proc., wil­got­ność – do 24 proc. Dla porów­na­nia, sprze­da­wa­ny obec­nie eko­miał (ziar­na od 3 mm) ma mak­sy­mal­nie 12 proc. popio­łu, podob­nie jak eko­gro­szek (ziar­na od 5 mm). Ekomiał ma wil­got­ność do 20 proc., a eko­gor­szek – do 15 proc. Oba te rodza­je paliw mają niż­szą zawar­tość siar­ki niż miał węglowy. Zakaz miału węglowego w uchwale antysmogowej Warto jed­nak pod­kre­ślić, że woje­wódz­kie uchwa­ły anty­smo­go­we zwy­kle wpro­wa­dza­ją zakaz spa­la­nia mia­łu węglowego. Czytaj tak­że: Czyste Powietrze. Zobacz uchwa­ły anty­smo­go­we w 2021 r. Jest w nich wprost zapi­sa­ny zakaz spa­la­nia w pie­cach i kotłach paliw, w któ­rych udział maso­wy węgla kamien­ne­go o uziar­nie­niu poni­żej 3 mm wyno­si wię­cej niż 15 proc. Na przy­kład mazo­wiec­ka uchwa­ła anty­smo­go­wa zaka­zu­je spa­la­nia węgla kamien­ne­go w posta­ci syp­kiej o uziar­nie­niu 0-​3 mm. W prak­ty­ce wyeg­ze­kwo­wa­nie uchwał smo­go­wych przy dopusz­cze­niu mia­łu węglo­we­go do sprze­da­ży gospo­dar­stwom domo­wym będzie trudne. Warto przy­po­mnieć, że sprze­daw­cy węgla byli prze­ciw­ni zaostrze­niu norm jako­ści paliw sta­łych, pod­czas gdy Ministerstwo Zdrowia wska­zy­wa­ło na koniecz­ność ogra­ni­cze­nia tru­cia Polaków z domo­wych komi­nów. Podobnie eko­lo­dzy piętn­ją mylą­ce nazwy eko­gro­szek i eko­miał, któ­re z eko­lo­gią nie mają nic wspólnego.
Co z węglem już zakupionym? Czy trzeba mieć fakturę, aby otrzymać dodatek węglowy? Zgodnie z zapisami zawartymi w ustawie o dodatku węglowym uzyskane pieniądze można przeznaczyć na dowolny cel. Nie ma obowiązku zakupu węgla czy innego paliwa węglowego, ani tym bardziej przedkładania związanych z tym rachunków i faktur.
Odwiedzin: 471 Od 1 lipca 2020 r. będzie obowiązywał zakaz sprzedaży miałów z węgla kamiennego dla gospodarstw domowych oraz kotłów o mocy poniżej 1 MW. Oznacza to, że z rynku zniknie jeden z najtańszy rodzajów paliw stałych, ale niespełniających odpowiednich norm jakościowych. Przepisy, które wkrótce wejdą w życie, mogą poczynić wiele zamieszania na rynku. Ekonomiści szacują, że wartość handlu tego rodzaju materiałem to aż 6 mld zł. A zatem spora grupa użytkowników będzie musiała przejść na ogrzewanie materiałem znacznie droższym. Co więcej, w niektórych wypadkach konieczna stanie się wymiana urządzeń w celu dostosowania możliwości technicznych do użytkowania innego rodzaju paliwa. Aby kupić po 1 lipca 2020 miał węglowy, trzeba będzie przekazać dostawcy kopię zaświadczenia potwierdzającego prowadzenie instalacji spalania o mocy nominalnej co najmniej 1 MW lub kopię dokumentu potwierdzającego prowadzenie działalności polegającej na sprzedaży paliwa stałego. Za naruszenie przepisów będą grozić wysokie kary. Zgodnie z ustawą o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw, od 1 lipca 2020 r. osoba wprowadzająca do obrotu miały z węgla kamiennego o wymiarze ziarna od 1 mm do 31,5 mm, będzie podlegała grzywnie od 50 tys. zł do 1 mln zł lub nawet karze pozbawienia wolności do lat 5. 62P8jVp. 133 193 308 396 208 333 78 340 356

miał węglowy zakaz sprzedaży